NIE ZASADA OSTROŻNOŚCI, LECZ ZASADA PREWENCJI WOBEC ZAGROŻEŃ DLA ZDROWIA ZE STRONY 5G

 

Relacja z konferencji poświęconej zagrożeniom zdrowotnym, jakie niesie ze sobą wprowadzenie sieci 5G, która odbyła się we włoskim parlamencie 5 listopada br. Poruszona została m.in. kwestia przepisów dotyczących dopuszczalnych poziomów pól elektromagnetycznych w środowisku, które nawet w krajach o najostrzejszych normach, takich jak Włochy (i dodajmy Polska), są niewystarczające, by regulować emisję pól, z jaką będziemy mieć do czynienia w 5G. Ponadto polecamy uwadze czytelnika refleksje francuskiej epidemiolog Annie Sasco na temat związku między korzystaniem z telefonów komórkowych a guzem mózgu u dzieci. Przyłączamy się do pytania zadanego przez tę uczoną: dlaczego do dziś nie upubliczniono wyników badania Mobi-kids?  

 

Autorem artykułu jest Patrizia Gentilini, lekarz onkolog i hematolog, członek Włoskiego Stowarzyszenia Lekarzy na rzecz Środowiska (ISDE)

 

5 listopada odbyła się w Izbie Deputowanych włoskiego parlamentu konferencja pt. „Ogólnokrajowe moratorium na 5G, zagrożenia dla zdrowia a zasada ostrożności”. Konferencję zorganizowano z inicjatywy włoskiej Koalicji Stop 5G (Alleanza Stop 5G) oraz parlamentarzystów różnych opcji politycznych. Udział wzięli renomowani naukowcy tacy jak prof. Olle Johansson i prof. Annie J. Sasco oraz dr Marc Arazi. W tak prestiżowym towarzystwie miałam zaszczyt, jako przedstawiciel ISDE, otworzyć obrady zarysowując niejasny i pełen sprzeczności scenariusz wprowadzania i funkcjonowania sieci 5G.

Obok prezentacji o charakterze ściśle naukowym, duży wkład wniosły również stowarzyszenia osób chorych, kancelaria prawna z Turynu, która uzyskała korzystne wyroki sądowe w sprawach dotyczących zagrożeń powodowanych przez elektrosmog, oraz przedstawiciele władz lokalnych. W szczególności Franca Biglio, burmistrz miejscowości Marsaglia (Piemont) i prezes Ogólnokrajowego Stowarzyszenia Małych Gmin we Włoszech (ANPCI), stojąca na czele buntu włoskich burmistrzów przeciwko 5G, oskarżyła władze Włoch o to, że po raz kolejny, nie informując ich wcześniej o niczym, narzucają małym gminom decyzje odgórnie. Na szczęście rosnąca liczba burmistrzów, świadomych swej roli, występuje, za przykładem pani Biglio, w obronie zdrowia mieszkańców przed skutkami elektrosmogu.
W swej wypowiedzi prof. Annie Sasco podkreśliła, że nie chodzi o powoływanie się na zasadę ostrożności, lecz na zasadę prewencji, gdyż obszerna literatura naukowa dowodzi, że biologiczne skutki pól elektromagnetycznych (PEM) wychodzą daleko poza ostre oddziaływanie termiczne, które jako jedyne jest brane pod uwagę w normach dotyczących ekspozycji ludności. Fale, które będą stosowane w 5G, penetrują skórę na głębokość 10 mm powodując tak oddziaływanie miejscowe (na komórki skóry, zakończenia nerwowe, mikro-krążenie), jak i na cały układ prowadząc do uwalniania mediatorów zapalnych.
Stwierdzono jasno, że obowiązujące we Włoszech dopuszczalne poziomy PEM są niewystarczające dla ochrony ludności, pomimo że Włochy są jednym z krajów  o najostrzejszych normach – 6 V/m, nawet jeśli poziom ten nie dotyczy wartości chwilowej, lecz uśrednionej w okresie 24 godzin. Jednak biorąc pod uwagę, że jeszcze do lat czterdziestych naturalne tło wynosiło zaledwie 0,0002 V/m, łatwo zrozumieć, jak bardzo wzrosła nasza ekspozycja na różnorodne źródła pól elektromagnetycznych.

Europejski Komitet ds. Zagrożeń Promieniowaniem (ECRR), uwzględniając badania opublikowane w 2018r. przez National Toxicology Program (NTP) i Istytut Ramazzini zaproponował ostatnio, by przyjąć również dla fal radiowych (RF) limity, które uwzględniałyby efekt kumulacyjny, tak jak ma to miejsce w przypadku promieniowania jonizującego, i stosowały czynniki korygujące w zależności od częstotliwości fali oraz wieku i innych charakterystyk narażonych osób. W tej dziedzinie mamy dziś do czynienia z prawdziwą „schizofrenią”, ponieważ z jednej strony Rada Europy zaleca państwom członkowskim ustalenie wartości granicznych nie przekraczających 0,6 V/m, a nawet zredukowanie ich do 0,2 V/m; a z drugiej strony Komisja Europejska zaleca wprowadzenie na szeroką skalę sieci 5G, dla której przewiduje się podniesienie dopuszczalnych poziomów PEM do 61 V/m.

Jeśli dodamy do tego, że na chwilę obecną nie istnieją urządzenia pomiarowe mogące zmierzyć pola elektromagnetyczne generowane przez 5G, że agencje  ochrony środowiska mają do dyspozycji jedynie modele teoretyczne, które ewentualnie dopiero się potwierdzą w praktyce, i że obecne przepisy są całkowicie niewystarczające, by regulować emisję pól, z jaką będziemy mieć do czynienia w 5G, to powstaje pytanie, w jaki sposób będzie można określić, czy dopuszczalne poziomy PEM nie zostały przekroczone, skoro nie ma nawet możliwości ich zmierzenia?

Jeżeli chodzi o zagrożenia zdrowotne, o których już była mowa we wcześniejszych postach, polecam prezentację prof. Olle Johanssona na temat  wzrostu odporności na antybiotyki u bakterii wystawionych na promieniowanie z telefonu komórkowego i Wi-fi. Jest to problem dziś powszechny i budzący ogromne zaniepokojenie.
Z kolei Marc Arazi to francuski lekarz, który nagłosnił skandal Phone Gate ujawniając oszustwa producentów telefonów komórkowych dotyczących emisji promieniowania z tych urządzeń – okazało się, że 9 na 10 telefonów przekracza dopuszczalne normy.

Niezwykle ważne było wystąpienie prof. Annie J. Sasco, która jest epidemiologiem i przez 22 lata była członkiem Międzynarodowej Agencji ds. Badań nad Rakiem (IARC). Poruszyła ona w szczególności kwestię zagrożeń zdrowotnych związanych z korzystaniem z telefonów komórkowych przez dzieci. IARC nie podjęła tego problemu, kiedy w 2011r. zaklasyfikowała fale radiowe jako możliwy czynnik rakotwórczy (grupa 2B). Jako doświadczony epidemiolog, Sasco stwierdziła, że nie należy skupiać się na słowach, których używa się w raportach przy opisie wyników badań (i które nazbyt często są zbyt uspokajające), lecz na liczbach, i podkreśliła, że gdyby wówczas były znane wyniki badania Cefalo które przeprowadzono, by ocenić ryzyko raka mózgu u dzieci i nastolatków używających telefenow komórkowych i którego wyniki na pozór nie dawały powodów do niepokoju, IARC zaklasyfikowałaby radiofale w grupie 1 (rakotwórczy), a nie B2. A to dlatego, że liczby i tabele w badaniu Cefalo ujawniają zagrożenia, które autorzy tego badania zbagatelizowali, a które zostały potwierdzone przez innych badaczy

Kolejna, szczególnie niepokojąca kwestia poruszona przez prof. Sasco dotyczyła badania Mobi-kids, przeprowadzonego w 14 krajach, w tym we Włoszech (przez Uniwersytet w Turynie), którego celem było zbadanie ewentualnego związku między korzystaniem z telefonów komórkowych a guzem mózgu u dzieci i młodzieży w wieku od 10 do 24 lat. W badaniu tym, sfinansowanym z funduszy Unii Europejskiej, uwzględniono 898 przypadków choroby zdiagnozowanych w latach 2010-2015 i 1912 przypadków kontrolnych. Mimo że 13 stycznia 2017r. wszystkie dane zostały przekazane Komisji Europejskiej, do dziś, prawie trzy lata później, nie opublikowano żadnych wyników, nawet częściowych. Jak to możliwe? Czyżby wyniki tego badania były „niewygodne” i ktoś nie chce ich ujawnić? Sasco podkreśliła, że jest niezwykle ważne, byśmy poznali wyniki Mobi-kids, jakie by one nie były, „bo przecież chodzi o nasze dzieci, a także o nasze pieniądze – przecież badanie sfinansowano z funduszy publicznych”!
Ta cisza wokół Mobi-kids jest nie do przyjęcia, każdy kraj powinien nalegać, by przekazano mu przynajmniej wyniki z jego obszaru. Mam nadzieję, że ten apel zostanie wysłuchany, ponieważ zanim wystawimy dzieci na kolejne zagrożenia, związane tym razem z 5G, powinniśmy najpierw poznać skutki korzystania przez nie z telefonów komórkowych, co jest w dzisiejszych czasach zjawiskiem coraz częstszym.  

 

Tłumaczenie: Anna Mika
Tekst źródłowy: https://www.ilfattoquotidiano.it/